piątek, 28 czerwca 2013

Zupełnie inna historia

Coś tam naskrobałam napiszcie czy się wam podoba.
***
Agata jechała właśnie szczęśliwa na spotkanie ze swoim klientem. W jej głowi ciągle były  wspomnienia z rana, kiedy obudził ją jej maż- Maciek.
- Kochanie wstawaj- zamruczał jej do ucha- Przygotowałem pyszne śniadanko dla ciebie.
Mówiąc to wyjął za pleców tace, na której znajdowały się dwie filiżanki kawy oraz rogalik posmarowany masłem.
- Mmm... Wygląda pysznie- powiedziała Agata jednocześnie całując Maćka. Nie skończyło się tylko na pocałunku.
Po godzinie:
- Maciek cholera spóźnię się do pracy.- Agata wyskoczyła z łóżka i pobiegła się ubierać.  Po chwili była już gotowa tak samo jak Maciek, który przypomniał sobie, że ma pacjentkę . 
Agata przyjechała do kancelarii mocno spóźniona. Szybko wbiegła do budynku. Gdy weszła zobaczyła swoją klientkę siedzącą i rozmawiającą z  jakimś facetem. Jak tylko pani Magda ją zobaczyła wstał i podeszła do Agaty razem z mężczyzną.
- Dzień dobry pani mecenas
- Dzień dobry
- To jest adwokat mojego męża. Pamięta pani wspominałam o nim.
- Taak pamiętam. Pan z tego co wiem pisał odwołanie od wyroku męża pani Magdy.
- Tak, tak to ja- uśmiechnął się- Marek Dębski- podał rękę przedstawiając się
- Agata Przybysz. Miło mi.
- Mi również.
- No dobrze nie będziemy stali i rozmawiali w korytarzu. Zapraszam do mojego gabinetu.
Wszyscy troje weszli do gabinetu. Był on bardzo mały. Z prawej strony stało biurko. Po przeciwnej stronie stał duży regał zajmujący powierzchnię prawię całej ściany. Znajdowały się tam przeróżne akta i segregatory. Trzy ściany były żółte, a czwarta była szklana. Znajdowały się w niej drzwi, które również były szklane.
Agata usiadła przy biurku pokazując Magdzie i Markowi gestem aby też usiedli. Nagle rozbrzmiał telefon pani Magdy.
- Przepraszam, muszę odebrać.
- Dobrze nic nie szkodzi.
Westman odeszła na bok, jednak po niecałej sekundzie wróciła.
- Przepraszam, ale muszę iść zadzwonię później do pani i umówimy się na spotkanie  kiedy indziej.
- Dobrze. Coś się stało pani Magdo?
- Tak mój brat miał wypadek samochodowy i leży w ciężkim stanie w szpitalu.
- Przykro mi.
- To na pewno mogę iść?
- Tak, tak. Niech pani idzie.  Ja albo sekretarka później do pani zadzwoni i umówi na spotkanie albo poinformuje o terminie rozprawy w sądzie.
- Dobrze. Dziękuje bardzo. Do widzenia.
Westman wyszła czym prędzej z kancelarii i pojechała do szpitala zostawiając tym samym Agatę i Marka samych
- No więc- zaczął Marek- Pani  reprezentuje panią Magdę, ponieważ komornik wziął wszystko co należało do męża pani Magdy, a teraz chce na pokrycie reszty długów pana Igora  zabrać rzeczy  należące do pani Magdy.
- Tak. Tylko nie rozumiem co pan ma z tym wspólnego skoro pani Magda przyszła do mnie z  prośbą o reprezentowanie w sądzie i o pomoc aby komornik nie zabrał jej całego majątku.
- Tak tyko, że pojawiły się nowe okoliczności w sprawie pana Igora i prawdopodobnie uda mi się odwołać od wyroku sądu i wszcząć nowe postępowanie w tej sprawie.
- A postępowanie komornika?
- No właśnie tu mam do pani pewną propozycję.
- Zamieniam się w słuch.
- Chciałbym zaproponować pani współpracę z moją kancelarią.
- Chyba nie rozumiem?
- Chodzi o sprawę pani Magdy jak i zarazem pana Igora.
- Aha, czyli mam rozumieć że mam pracować nad tą  sprawą razem z pana kancelarią.
- Tak by było najlepiej,ponieważ te dwie sprawy się łączą a wspólnymi siłami mogli byśmy zdziałać więcej i szybciej.
- Tak. tylko widzi pan. Pan ma własną kancelarie prawniczą i może robić pan co się panu podoba, a ja mam nad sobą szefa i raczej się nie zgodzi abyśmy razem pracowali ale spróbuję z nim porozmawiać i go przekonać, ale nic nie obiecuje.
- No cóż. To ja może jutro się z panią skontaktuje i zobaczymy jaką decyzje podejmie pani szef.
- Tak spróbuję z nim jeszcze dziś porozmawiać.
- Dobrze. Do widzenia- Marek podał Agacie rękę
- Do widzenia- odpowiedziała  Agata podając rękę
Mecenas Dębski opuścił kancelarie. Agata usiadła w fotelu. Wiedziała, że jej szef się nie zgodzi. Już kiedyś była w takiej sytuacji. Teraz na dodatek była skłócona z szefem. Jednak coś przekonało ją w Marku i postanowiła pójść do swojego szefa. Wstała i wyszła w kierunku gabinetu szefa.

wtorek, 25 czerwca 2013

opowiadanie 3

Cisze przerwała Agata.
- Dorotko ja bym radziła ci pilnować tego twojego męża, bo naprawdę ktoś ci go kiedyś odbije.Szczególnie jeśli będzie tak świetnie gotował.
- Czyli mam rozumieć, że smakuje- powiedział Wojtek
- Smakuje? ty się jeszcze pytasz! To jest pyszne
- Tak. To jest po prostu wyśmienite- dodał Marek
- No widzisz jak tak wybrednemu Markowi smakuje to musi być pyszne- powiedziała Agata
- Nie jestem wybredny to ty zazwyczaj wybrzydzasz
- Akurat tu muszę się z tobą Marku nie zgodzić, ponieważ Agata to wszystkożerna istota- wtrąciła się Dorota nie chcąc kolejnej kłótni
- W sumie to fakt.- powiedział Marek- Agata pochłania wszystko w dużych ilościach
Małżeństwo zaśmiało się wraz z Markiem. Po chwili nawet Agata się uśmiechnęła. Reszta wieczoru upłynęła w miłym nastroju, nie licząc prowokujących wypowiedzi Agaty i Marka względem siebie, ale wtedy zazwyczaj wtrącali się Dorota z Wojtkiem nie pozwalając im rozpoczęcia kolejnej kłótni. Około 23.00 Agata powiedziała że musi już iść, gdyż ma jutro ważną rozprawę i musi się jeszcze przygotować. Marek też stwierdził że musi się zbierać. Pożegnali się z Dorotą  i Wojtkiem  po czym  opuścili dom przyjaciół. Gdy Agata stała przed domem zauważyła że zostawiła telefon w mieszkaniu i nie ma w tej chwili czym zadzwonić po taksówkę. Marek widział, że szukała czegoś. Domyślił się że chodzi o telefon. Po chwili zobaczył minę Agaty, która mówiła, że nie  wie co ma teraz zrobić. Postanowił jej pomóc.
- Może zabierzesz się ze mną?
- Dzięki nie. Przejdę się.
- Chyba sobie żartujesz! Nie puszcze cię w środku nocy samej do domu.
- Coś ty taki troskliwy nagle się zrobił?
- Agata możemy się choć raz nie kłócić?
- A czy ja się kłócę? Ja po prostu mówię to co mnie zastanawia.
- Dobra może inaczej. Nie przerywaj mi. Nie chcę dowiedzieć się jutro rano, że znaleziono ci martwą i zgwałconą w jakimś rowie pod Warszawą. Rozumiesz? Nie chce mieć cie  na sumieniu. Więc z łaski swej skorzystaj z mojej propozycji i po prostu pojedź razem ze mną.
- Marek...
- Nie przyjmuje sprzeciwu.
W tym momencie podjechała taksówka Marka. Marek otworzył drzwi i spojrzał na Agatę
- Wsiadasz czy nie
- Mówiłam że się przejdę
- Mowy nie ma. Wsiadaj!- powiedział trochę podniesionym  i nie znoszącym sprzeciwu tonem
Agata nie miała ochoty na kłótnie. Była na to zbyt zmęczona. Westchnęła i wsiadła do auta. Zaraz po nie wsiadł Marek.
- Gdzie państwa zawieś?
Marek podał adres Agaty. Kierowca od razu ruszył. Po nie całej minucie Marek poczuł coś na swoim ramieniu. Odwrócił głowę. To Agata zasnęła i położyła głowę na ramieniu Marka. Mecenas Dębski tylko się uśmiechnął. Samochód zatrzymał się.
- Jesteśmy na miejscu- rzekł kierowca
- Dobrze. Agata- Marek zaczął ją budzić chociaż  miał dużą ochotę tego nie robić. Podobało mu się jak Agata spała na jego ramieniu.
- Tak- mamrotała Agata. Dopiero teraz poczuła się niezręcznie kiedy zorientowała się że ma głowę na ramieniu głowy. Szybko oprzytomniała i powróciła do pozycji siedzącej jak najdalej od Marka.
- Jesteśmy na miejscu - powiedział Dębski
- Aha. Dobra. Dzięki.- Wysiadła
- Do jutra
- Do jutra

opowiadanie 2

- Co ona tu robi?!
- To co ty- powiedziała Dorota
- To ja wychodzę
- Nie Marek. Nikt z tą nie wyjdzie póki się nie porozmawiacie i się nie pogodzicie!- powiedziała dość spokojnie Dorota
- Na mnie nie licz. -powiedziała Agata, jednak gdy zobaczyła wzrok przyjaciółki dodała- Z nim nie da się porozmawiać. To nadęty, zapatrzony w siebie bufor!
- A mówi to myśląca tylko i wyłącznie o sobie egoistka, która nie bierze pod uwagę innych osób prócz  siebie samej.
- Ja za to...- złapała oddech- Coś ty powiedział?!
- Głucha jesteś czy co?- Agata zaczynała otwierać usta by coś powiedzieć ale Marek nie dał dojść jej do słowa- Spokojnie dla pani mecenas mogę specjalnie powtórzyć jeszcze raz- dodał ze złośliwym uśmiechem- Nazwałem cie...
- Wiem jak mnie nazwałeś, ale wierz mi te słowa nie opisują mnie tylko ciebie!
- Nie. Te słowa to cała. Chociaż nie, bo żeby opisać całą ciebie byłoby trzeba jeszcze dodać, że jesteś zarozumiała, nie potrafisz przyjąć krytyki, nie umiesz przyznać się do błędu, jesteś arogancka, bezczelna, wszystkimi chcesz pomiatać nawet gdzieś masz własnego ojca.
- Teraz to przegiąłeś!- Agata była niewyobrażalnie wściekła
- Nie przegiąłem  tylko powiedziałem ci prawdę, ale widać że nie potrafisz jej przyjąć do świadomość
- Bo to nie jest prawda!
- Nie wcale
- Wiesz co jesteś nienormalnym kretynem, który widzi wady tylko u innych ale swoich wad już nie zauważa
- Odezwała się ta, która...
- PRZESTAŃCIE!!!- wtrąciła się Dorota- To jest nie do wytrzymania. Macie się pogodzić. Rozumiecie?
Marek z Agatą stali nie wzruszeni wypowiedzią Doroty. Dorota spojrzała na nich z  bezsilnością. Po chwili dodała błagalnie:
- Marek przeproś ją
- Nie będę jej za nic przepraszać. Niech ona mnie przeprosi. to ona zaczęła
- Ja? chyba śnisz. Nie będę cie za nic przepraszać, a po za  tym to ty zacząłeś nie ja- oburzyła się Agata
- Coś ci się pomyliło. To przez ciebie nie rozmawiamy, ponieważ z tobą nie da się rozmawiać
- Ze mną! To z tobą nie da się normalnie rozmawiać
Dorota patrząc na to robiła się powoli zła. Widząc całą sytuacje Wojtek postanowił interweniować.
- Nie chciał bym nic mówić ani przerywać uroczej wymiany zdań ale jedzenie jest gotowe. A nie żebym jakoś się nad sobą użalał ale trochę się nad nim napracowałem i tak wgłębi duszy mam pragnienie aby moi znajomi posmakowali i powiedzieli mi co sądzą o tej przygotowanej przeze mnie  kolacji.
Trójka adwokatów spojrzała po sobie i wszyscy w milczeniu podeszli do stołu po czym usiedli i zaczęli jeść.


wtorek, 4 czerwca 2013

opowiadanie 1

-Pamiętaj o dzisiejszym grillu - zawołała wychodząca z kancelarii Dorota
- Pamiętam, pamiętam- odpowiedziała Agata - A tak właściwie to z jakiej okazji jest ten dzisiejszy grill?
- Zobaczysz jak przyjdziesz. Teraz muszę lecieć zobaczymy się później. Pa.
- Czekaj! Marek na pewno nie będzie?- Agata nie doczekała się odpowiedzi, ponieważ jej wspólniczka opuściła już kancelarie
***
Dorota wsiadała właśnie do samochodu kiedy zaczepił ją Marek
- Ooo. Dorota słuchaj mam do ciebie sprawę, co do tego dzisiejszego grilla.
- Co się stało?
- No bo...
- Chcesz się zapytać czy Agata będzie na grillu?
- No w sumie to tak.
- A jeśli będzie to co?
-  To nie licz na to że ja przyjdę.- Marek zaczął kierować się w stronę kancelarii.
- Nie będzie jej- skłamał- Powiedziała że nie ma czasu bo ma jakąś ważną sprawę i musi popracować.
- No tak praca ważniejsza od przyjaciół.
- A przed chwilą wydawało mi się że nie chcesz jej widzieć.
-To nie ma nic do rzeczy.- powiedział tonem nie znoszącym sprzeciwu- Muszę lecieć bo mam spotkanie z klientem. Do zobaczenia wieczorem- rzucił na odchodne
Marek zniknął za drzwiami kancelarii. Nagle zadzwonił telefon Doroty. Spojrzała na wyświetlacz. Wojtek. Odebrała.    
- Coś się stało?
- Nie tylko tak sobie myślę czy czasami Agata z Markiem się nie pozabijają  na tym dzisiejszym grillu?
- Najwyżej, ale trzeba spróbować bo inaczej ani ja ani Bartek nie wytrzymamy dłużej w kancelarii. Wież mi Wojtek, ty nie wiesz co tu się dzieje. Co dziennie awantury i to nie tylko na cała kancelarie ale  na całą kamienice. Klienci się skarżą że co przyjdą to słyszą tylko i wyłącznie awantury. Po za tym to są moi najlepsi         przyjaciele. Nie chce żeby między nimi tak było, dlatego nie wyjdą dzisiaj od nas dopóki się nie pogodzą lub w najgorszym przypadku nie pozabijają.
- Jak chcesz, ale z tego co znam Agatę i Marka to może być trudno.
- No i na pewno będzie trudno.
Rozłączyła się i wsiadła do swojego auta i odjechała na spotkanie z klientem.
***
Dochodziła 20.00. Agata szykowała się na grilla u Doroty. Spojrzała na zegarek. Było za 20 dwudziesta. Spojrzała przez  okno. Właśnie podjechała jej taksówka. Wzięła swoje rzeczy i wyszła z mieszkania. Po kilku minutach była pod domem przyjaciółki. Zadzwoniła do drzwi. Otworzył jej Wojtek
- Cześć. Wejdź- zaprosił ją do środka
- Dzięki- weszła
- Zapraszam do ogrodu. Grill już gotowy. Za chwilkę będzie jedzenie- powiedział wskazując jej drogę- Napijesz się może wina?- Nie otrzymał odpowiedzi, ponieważ Agata w tym momencie zobaczyła Dębskiego pijącego wino w ogrodzie i rozmawiającego z Dorotą.
- O nie- powiedziała cicho, ale Wojtek ją usłyszał
- Żadne nie. Pójdziesz teraz do ogrodu, napijesz się wina i będzie wszystko ok, a jak nie to moja ukochana żona mnie zabije- lekko popchnął ją w stronę ogrodu. Gdy Marek Ją zobaczył natychmiast wstał i powiedział dość głośno:

poniedziałek, 3 czerwca 2013

Informacja

Chciałabym wstawiać na tym blogu opowiadania o prawie agaty. Myślę że pierwsze opowiadanie  wrzucę dzisiaj pod wieczór albo jutro po południu.